sobota, 16 kwietnia 2016

Związek na całe życie z ...migreną

Moja historia z migreną zaczęła się wiele lat temu. Pierwsze bóle pamiętam już jako mała 9-letna dziewczynka. Od początku wyglądały one dość podobnie. Zaczynały się od problemów z widzeniem, mroczków w jednym oku, potem "ognistych pierścieni", później następowało drętwienie twarzy i jednej reki oraz zaburzenia mowy. Piękny wachlarz wszystkich możliwych opcji przy tzw. aurze.
Po tym wszystkim następował potworny ból z jednej strony głowy i wymioty. Choć zabrzmi to paskudnie, lubię te wymioty, przynoszą na chwile ulgę w bólu.
Ból trwa około 6-8 godzin, czasem zdarzają się krótsze a czasem dłuższe. Jedyne niezmienne jest to, że właściwie żadne tabletki przeciwbólowe zarówno te  bez recepty jak i te na receptę niewiele mi pomagają, więc swoje muszę wyleżeć i wycierpieć w ciemnym i cichym pokoju, nakryta kołdrą. Każdy dźwięk czy nawet lekki światło sprawiają mi ból.
Moja mama też cierpi na migreny odkąd była małą dziewczynka, wiec doskonale mnie rozumie.  Co prawda moja mama nie ma aury tylko ból i wymioty. Ale cierpi bardzo podobnie.
Oczywiście odkąd pamiętam byłam pod opieka różnych specjalistów: neurologów, ortopedów, internistów, miałam robione wiele badań, łącznie z tomografią, ale jak można było przypuszczać, wszystko jest w porządku. Migrena to bardzo podstępna choroba. Choroba, której objawów na pierwszy rzut oka nie widać. Choroba, niestety nierozumiana przez wiele osób i często również będąca powodem do żartów.
Jak to wygląda u Was? Jaka jest Wasza przygoda z migreną?